poniedziałek, 9 września 2013

01. 'I've been roaming around, always looking down'

music


2 kwietnia 2012 roku
-Naomi, czas wstawać - usłyszałam głos mojej mamy nad sobą. Kiedy wczoraj późno szłam spać, zapomniałam o jednym małym, istotnym szczególe. Dzisiaj musiałam iść do szkoły. Był dopiero kwiecień, więc zostało jeszcze trzy miesiące szkoły.
Podniosłam się z mojego bardzo wygodnego ogromnego łóżka, które rano przyciągało mnie do siebie, nie wiadomo, jak bardzo chciałabym wstać. Spojrzałam na mały zegarek leżący na półce obok łóżka. Wskazywał on godzinę szóstą, więc miałam jeszcze półtorej godziny do odjazdu autobusu. Przeciągnęłam się lekko i skierowałam swój wzrok w stronę okna. Słońce świeciło, niebo było prawie bezchmurne. Jak na ten dziwny kraj, zwany Wielką Brytanią, w której panują deszcze i zachmurzone nieba było naprawdę ładnie zwłaszcza, jak na kwiecień.
Podeszłam do mojej wielkiej, białej szafy stojącej w rogu bordowego pokoju. Wyjęłam z niej czarny sweter z złotymi koralikami na rękawach, rurki koloru liliowego i bieliznę. Wolnym krokiem ruszyłam do łazienki. Na szczęście mój młodszy brat jeszcze spał, więc była ona wolna, co mnie bardzo cieszyło.
Spojrzałam na lustro. Przeciętna, bardzo niska i chuda dziewczyna o jasnych włosach i zielonych, jak letnia trawa oczach. Nie wyróżniałam się niczym specjalnym. No może poza moim wzrostem. Byłam naprawdę bardzo niska. Mierzyłam nieco ponad sto pięćdziesiąt centymetrów, a na mój wiek to było naprawdę mało. Przy wszystkich wyglądałam, jak dwunastoletnie dziecko. Nawet mój piętnastoletni brat, Nick był wyższy o jakieś dwadzieścia centymetrów, więc wyglądałam na młodszą od niego. To nie było zbyt korzystne.
Założyłam ubrania, myśląc jak powinnam się uczesać. Poprawiłam na luźnego warkocza, która dosięgał mi mniej więcej do brzucha. Moim jedynym atutem były chyba właśnie włosy i dość długie nogi.
Wyciągnęłam z różowej kosmetyczki w kropki czarny eye-liner i tusz do rzęs oraz błyszczyk. Makijaż sprawiał, że wyglądałam chociaż troszkę dojrzalej, więc malowałam się praktycznie codziennie. Do uszu włożyłam czarne kolczyki w kształcie serca, popsikałam się moimi ulubionymi perfumami o zapachu wiśni i opuściłam łazienkę, a tam już czekał mój zezłoszczony brat.
-Dłużej się nie dało? - mruknął pod nosem zezłoszczony.
Westchnęłam i ruszyłam w stronę kuchni, gdzie czułam zapachu słynnych naleśników mojej mamy. A więc chciałabym wam przedstawić mojego brata. Zawsze wkurzony prawie szesnastoletni dzieciak. Wiem, że każda dziewczyna się do niego ślini pomimo, że jest rok ode mnie młodszy. No, ale cóż poradzić. Nie jesteśmy w ogóle do siebie podobni. On dość ciemny blondyn, brązowe oczy, dość umięśniona sylwetka, włosy w stylu Justin'a Bieber'a. Ja, bardzo jasna blondynka, zielone oczy, drobna postura. Na pewno odziedziczyłam wygląd po mamie, on po tacie. Jednak nie różniliśmy się charakterami. Zawsze zacięci i zawsze mamy dobre odzywki przez co czasami nasza mama nie daje sobie rady i nie nadąża z wizytami w szkole.
Cóż, mój tata wyprowadził się dwa lata temu i najzwyczajniej w świecie nas zostawił dla jakiejś amerykańskiej dziwki. Nienawidziłam go za to, ale wiedziałam, że nic nie mogę zrobić. No bo kto posłucha głupiej siedemnastolatki? Nikt o zdrowym umyśle.
-Dzień dobry, mamo - uśmiechnęłam się szeroko, wchodząc do kuchni.
Nasz dom nie był jakiś ogromny, ale nie należał do małych. Mój 'kochany' tatuś ma dobrą pracę, zresztą mama też nie narzeka, więc stać nas na nieco droższe rzeczy.
Kuchnia była głównym pomieszczeniem w domu. To tutaj zawsze w niedziele odbywały się rodzinne obiady. Mama często zapraszała dużo gości. Nasza rodzina była znana w tym małym mieście. Cambridge liczyło nieco ponad sto tysięcy mieszkańców, więc nie należało do największych miast Wielkiej Brytnii. Mama była naprawdę dobrym chirurgiem, więc często robiła małe 'bankiety' na które przychodziło około trzystu najważniejszych osób w naszym mieście. Nienawidziłam tego, a zdarzało się to dość często bo nawet dwa razy w miesiącu. Musiałeś wtedy ubrać suknie do kostek i buty na szpilce, a ja tego nie lubię. Nie odnajduje się w takich sytuacjach. To dla mnie trochę krępujące.
-Dzień dobry, skarbie - uśmiechnęła się promiennie, przerzucając na patelni naleśnika.
Mama była czterdziestoletnią kobietą o zapale dwudziestolatki. Była naprawdę piękna. Jasne włosy kaskadami opadały na ramiona, wielkie zielone oczy ze skupieniem przyglądały się cieście na naleśniki. Odwróciła się w moją stronę i zlustrowała mnie wzrokiem.
-Bardzo ładnie wyglądasz - puściła mi oczko, na co się zaśmiałam.
Moja mama była naprawdę bardzo ciepłą i miłą kobietą. Zawsze umiała podnieść na duchu. Często musiała wysłuchiwać moich skarg na pewną osobę, ale później do tego przejdziemy.
Uśmiechnęłam się pod nosem i skierowałam do dużego, drewnianego stołu na środku pomieszczenia. Kuchnia była utrzymywana w beżowych kolorach. Mama dokładnie zadbała o jej wystrój.
Usiadłam na jednym z krzeseł i rozprostowałam nogi pod stołem. Miałam nadzieję, że ten dzień będzie choć trochę inny. Bez żadnych kłótni pomiędzy mną, a nim. Chociaż podświadomość mówiła mi, że to niemożliwe, serce podpowiadało coś innego.
Po chwili do kuchni wszedł mój brat, Nick. Jak zwykle prezentował się dobrze. Aż za dobrze. Jego włosy były idealnie ułożone. Czarne, nie tak obcisłe rurki dopasowane były do szarej koszulki z logiem Pink Floyd, a na nogach widniały nieco znoszone białe converse. Wyglądał naprawdę dobrze.
Zajął miejsce obok mnie, a już po chwili oboje zajadaliśmy się przepysznymi naleśnikami z sosem klonowym.



***



-Mamo, wychodzę - krzyknęłam, a następnie założyłam moje beżowe baleriny na nogi. Poprawiłam czarną torbę na ramieniu, w której znajdowały się książki na dzisiejszy dzień i wyszłam z domu, gdzie czekała już moja przyjaciółka, Camille. Camille była dość wysoką brunetką o brązowych oczach. Była bardzo szczupła. Nic dziwnego, więc w tym, że praktycznie nie mogła opędzić się od chłopców.
Wyglądałyśmy razem naprawdę dziwnie. Dosięgałam jej ledwo do ramienia, a Cam włożyła buty na płaskiej podeszwie.
-Hej - uśmiechnęłam się i przytuliłam brunetkę.
Ona odwzajemniła uścisk i razem ruszyłyśmy do szkoły. Znałam Camille jakieś dziesięć lat i śmiało mogę powiedzieć, że jest moją najlepszą przyjaciółką i zna każdy mój sekret czy najbardziej upokarzające momenty z życia. Nigdy mnie nie zawiodła i zawsze mogłam na niej polegać. Była naprawdę dobrą przyjaciółką. Była starsza o całe osiem miesięcy, więc często wypominała mi, że jestem za młoda na alkohol podczas gdy ona wracała z każdej imprezy podtrzymywana przez dwóch chłopaków. Natomiast zawsze rano mówiła, że nigdy więcej tyle nie wypije, ale jak możecie się domyślić jej postanowienie zawsze kończyło się niepowodzeniem.
Zerknęłam na dziewczynę. Camille w porównaniu do mnie miała bardzo dziewczęcy styl. Co prawda ja lubiłam chodzić w sukienkach i tego typu rzeczach, ale nienawidziłam szpilek i zakładałam je tylko na specjalne okazje. Jednak ona je kochała, ale wiedziała, że jeśli założy je, kiedy jest ze mną to będę wyglądała, jak jakiś naprawdę mały krasnoludek.
Dziewczyna ubrana była w sukienkę w kwiaty w kolorze morelowo-malinowym, a na to założoną kurtkę jeansową. Morelowe, krótkie conversy i kilka bransoletek na ręku. Umalowana była bardzo umiarkowano. Włosy miała spięte w wysokiego kucyka.
-Wiesz, że pan seksowny i pani puszczalska znowu są razem? - powiedziała Cam, a ja wytrzeszczyłam szeroko oczy.
Panem seksownym nie był nikt inny, jak Niall Horan, z którym tak często się kłóciłam i padały niemiłe wyzwiska, jednak nie mogłam stwierdzić, że nie był seksowny bo był i to cholernie mocno. Był bardzo wysoki bo liczył może metr osiemdziesiąt pięć. Był umięśniony, ale bez przesady. Grał w szkolnej drużynie w piłce nożnej i chyba był kapitanem, więc może to stąd wyrobił sobie te mięśnie. Jednak najseksowniejszą rzeczą w jego wyglądzie były oczy. Te niebieskie oczy, jak letnie bezchmurne niebo. Hipnotyzowały każdą dziewczynę w tej szkole. Kiedy już się w nie zapatrzysz, zrobisz wszystko, co ci karze. Natomiast pani puszczalska to największa dziwka w szkole, Dianna. Jest wysoką blondynką o brązowych oczach. Każda dziewczyna w tej szkole mogłaby pozazdrościć jej figury bo ma wymiary prawie, jak modelka. Pomimo, że jest bardzo wysoka  to nawet, kiedy założy dziesięcio-centymetrowe szpilki i tak jest niższa od jej chłopaka. Blondyn zdradził ją z niejaką Emmą Richardson, a jak się teraz dowiaduje  znowu są razem. Dobrze wiedziałam na czym polegał ich 'związek'. On pieprzył się z nią, ona pierzyła się z nim. Dokładnie na tym to polegało. Nawet kiedyś woźny przyłapał ich w szatni męskiej przez co przez trzy dni nie mogli uczęszczać do szkoły. Jednak ojciec Horan'a ma znajomości, więc kara nie była, aż tak surowa. Niall Horan ma osiemnaście lat, a tak właściwie to prawie dziewiętnaście natomiast Dianna siedemnaście. On chodzi do ostatniej klasy, ona dopiero w tym roku zaczęła szkołe. Jest pomiędzy nimi różnica dwóch lat, co nie jest, aż tak dużą różnicą, jak na dwudziesty pierwszy wiek, w którym zdarzają się związki z dwudziestoletnią różnicą wiekową pomiędzy nauczycielem, a uczniem.
-Myślałam, że ją zdradził - spojrzałam przed siebie i westchnęłam cicho, widząc szkołę.
Camille tylko parsknęła pod nosem. No tak wiadomo było, że to był związek bez zobowiązań. Tak zwany 'tylko seks, nic więcej'.
-Przecież wiesz, jaki jest Horan - prychnęła pod nosem.
Niall Horan był największym dupkiem, jakiego widziała w szkole. Można by powiedzieć, że rządził tą szkołą, więc każdy musiał robić to, co sobie zażyczył. To naprawdę było wkurzające. Pomimo tego, że tak oficjalnie miał 'dziewczynę' to zawsze patrzył i podrywał inne. Naprawdę dziwiłam się Diannie, ale jej zależało tylko na popularności. Ojciec Horan'a miał wielką firmę, więc blondyn zawsze dostawał to, co sobie zażyczył. W sumie większość tej szkoły była bogata. Jednak ci którzy mieli nieco mniej pieniędzy byli źle traktowani. Bardzo źle. Często byli wykorzystywani.
-O wilku mowa - mruknęłam pod nosem widząc dobrze znany mi samochód.
Blondyn zawsze woził się bardzo drogim samochodem. O ile się orientuję był to czarny i zawsze lśniący Range Rover. Niejedna osoba w szkole zazdrościła mu auta. W sumie zazdrościli mu wszystkiego. Horan miał kilku przyjaciół i razem z nimi był tak zwaną 'elitą szkolną'. Mieściło się w niej pięć osób plus on i jego 'dziewczyna'. Jednak jego najlepszym przyjacielem był niejaki Harry Styles. Równie przystojny szatyn. Jest młodszy od Niall'a, ale z tego, co wiem znają się od dzieciństwa. To właśnie na niego leci Camille. Harry jest nieco wyższy od Niall'a, ale to różnica mniej-więcej trzech centymetrów, jednak kiedy blondyn ma włosy postawione do góry jest równy z Harrym. Najlepszy przyjaciel Horan'a ma loki, na które wzdycha damska część szkoły i oczu odcieniu takiego, jak ja. Wiosenna trawa.
Następną osobą w paczce Niall'a jest Louis Tomlinson. Bardzo zabawny chłopak i chyba najmilszy z nich wszystkich. Nie tak wysoki, jednak chyba nie przeszkadzało mu to. Również jest szatynem. Zawsze rozśmiesza wszystkich przy stole. Nawet raz z nim rozmawiałam i muszę przyznać, że jest bardzo miły. Jego oczy są koloru szaro-niebieskiego. Jego dziewczyną jest Eleanor Calder, czyli kolejna osoba z elity. Eleanor jest wysoką szatynką o brązowych oczach. Jej włosy zakończone są tak zwanym ombre. Ma wielkie wyczucie stylu i jest naprawdę przyjazną osobą. Właściwie wszystkie osoby z elity są miłe. No może oprócz pana Horan'a, który potrafi zrobić awanturę o zbyt gazowaną colę na stołówce. Naprawdę ten chłopak nie przestanie mnie zadziwiać. Pomimo, że znam go w sumie niecały rok bo właśnie tyle uczęszczam do szkoły "Cambridge High School" to już się nienawidzimy. Zaczęło się to chyba już drugiego dnia szkoły. Zaczęło się chyba tym, że wpadłam na niego i go nie przeprosiłam tylko na niego nakrzyczałam. I od tego czasu blondyn szczerze mnie nienawidzi.

Następną osobą w elicie jest Zayn Malik. Typowy 'bad-boy'. Mnóstwo tatuaży, palacz, imprezowicz. Jednak wydaje się na miłą osobę. Co prawda nie mogę go oceniać, gdyż go nie znam. Zayn jest brunetem o czekoladowych oczach. Jest naprawdę bardzo przystojny. Mulat ma dziewczynę, zwaną Perrie Edwards. Jest to najbardziej zaskakująca osoba jaką widział świat. Potrafi farbować swoje włosy na różne kolory. Obecnie są one różowe. Perrie ma niebieskie oczy i jest dość drobną dziewczyną. Nie rozmawiałam z nią, ale wydaje się bardzo miła.



***



Właśnie nadchodziła czas na lunch w szkolnej stołówce. Zazwyczaj zbierała się tam cała szkoła. Począwszy od 'elity', a kończąc na emo, kujonach, barbie.
Czekałam właśnie na Camille, która miała teraz biologię przy drzwiach wejściowych na stołówkę. Starałam się uśmiechać do osób, które uśmiechały się do mnie. Nie to, że byłam jakimś wyrzutkiem w szkole bo pan Horan mnie nie lubił. Byłam całkiem lubiana. Może nie aż tak, jak on, ale nie radziłam sobie najgorzej.
Nagle poczułam parę niebieskich oczu wlepiających się we mnie. Uniosłam głowę i zobaczyłam blondyna z niemałym uśmieszkiem na twarzy. Stał tuż przede mną. Prawdopodobnie teraz zaczniemy się kłócić o błahostkę.
-Czemu zakrywasz mi widok na świat? - warknął rozzłoszczony, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
-Naprawdę Niall? - splunęłam na niego, a kilkaset par oczu było zwróconych na nas - Nie mogłeś wymyślić innego argumentu, by przyjść tutaj i ze mną porozmawiać?
Usłyszałam kilka śmiechów i sama się zaśmiałam, ale kiedy zobaczyłam, jak mięśnie Horan'a się napinają, a twarz staje się coraz bardziej czerwona stanęłam, jak wryta.
-Słuchaj, mała dziwko - popatrzył mi w oczy - Skąd wiesz po co tu przyszedłem? Myślę, że musisz być naprawdę bardzo głupiutka, żeby mi się sprzeciwiać, ale teraz przesadziłaś.
Złapał mnie za rękę i wyprowadził ze stołówki.. Szarpałam się, ale dosięgałam mu zaledwie do ramienia, więc nie miałam najmniejszych szans. Musiałam, więc to przetrwać. Prawdopodobnie rozpęta się wielka kłótnia, ale sam tego chciał. To tylko bezuczuciowy chłopak, któremu się nudzi.
Wprowadził mnie do schowka na miotły i przycisnął do ściany, a następnie wpił się zachłannie w moje usta. Czy ktoś może mi powiedzieć o co tutaj do cholery chodzi?!

______________________________________________________________________
Mamy rozdział pierwszy :) Mam nadzieję, że się wam podoba, a do zakładki 'bohaterowie' już dodaję gify nowych postaci. xx Do następnego!

piątek, 6 września 2013

00. 'Sometimes love is not enough'

music

27 października 2012 rokuDrobna blondynka starała się nie zważać uwagi na otaczający ją świat. Biegła, jak najszybciej mogła. Nie chciała, by ją złapał i zobaczył jej łzy. Nie chciała, by widział, jak płacze. Ona nigdy nie płakała, a on nie przyzwyczaił się do takiego widoku. Nie zwracała uwagi na to, że pada. Jej mokre włosy przylepiały się do jej pleców, kiedy pokonywała metry. Nikt nie wydawał się przejmować siedemnastoletnią dziewczyną biegnącą przez szary Londyn. Może to był codzienny widok tutaj? Jej cały świat właśnie się skończył. Nie mogła dłużej znosić jego kłamstw. On ją niszczył. Niszczył jej całe życie, ale kochała go tak cholernie mocno. Czy to właśnie jest miłość? Wieczny ból? Jeśli tak to ona nie chce go dłużej znosić. Wiedziała, że nie poradzi sobie bez niego, ale chciała zapomnieć. Zapomnieć o tych cudownych miesiącach spędzonych z nim. Czy to możliwe, że jedna osoba zraniła ją tak bardzo? Osoba, którą kochała, choć wiedziała, że niedługo ją zrani. Odwróciła się, by zobaczyć, jak daleko od niej znajduje się blondyn, kiedy poczuła silne, męskie ramie oplatujące się wokół jej talii. Wiedziała, że to on. Odwróciła się, by zobaczyć niebieskie oczy. Oczy, które tak bardzo kochała i bez których nie potrafiła normalnie funkcjonować. Jednak to nie były już te same oczy. Nie było w nich tych iskierek, jakie pojawiały się zawsze, kiedy blondyn się śmiał lub był w towarzystwie blondynki. Teraz były one zaszklone i nie wyrażały niczego więcej poza bólem. Stali tak w deszczu, patrząc na siebie. Nikt nie chciał niczego mówić. Może był to fakt, że nie wiedzieli, co mają powiedzieć, a może po prostu cisza była dla nich muzyką, którą oboje tak bardzo kochali. Ona patrzyła na niego, on na nią. Teraz byli dla siebie obcymi ludźmi. Nic nie znaczącymi ludźmi na tym wielkim świecie, wypełnionym bezdusznymi istotami. 
-Kocham cię - szeptał, nie wiedząc, jak inaczej postąpić. Dziewczyna zauważyła łzy spływające po jego policzkach. Wiedziała, że to nie deszcz, dlatego swoją malutką dłonią starła samotną łez. - Nie chciałem cię skrzywdzić. Ona spuściła głowę. Wiedziała, jak bardzo ją zranił. Nie fizycznie, lecz psychicznie. Tego było za dużo. Ona nie umiała sobie z tym poradzić.-Cukiereczku - kiedy wypowiedział to słowo, blondynka zaniosła się wielkim szlochem - Ona nic dla mnie nie znaczy. To był wielki błąd. Proszę wybacz mi. Nie umiem bez ciebie żyć.Chłopak zanosił się coraz większym płaczem. Nie umiał sobie bez niej poradzić i dobrze o tym wiedział. Ona nadawała jemu życiu sens. Ona pokazała mu, jak powinno się żyć. To ona nauczyła go wszystkiego. Ona kochała go. Pomimo jego trudnego charakteru, zawsze za nim stała i zgadzała się na jego beznadziejne pomysły, które przeważnie kończyły się niepowodzeniem. Zawdzięczał jej wszystko. Całe jego życie. Przynajmniej jego lepszą część. A teraz wszystko przepadło. Wiedział, jak bardzo ją zranił. Wiedział, że mu nie wybaczy. Nienawidził siebie. Nienawidził za to, że doprowadził blondynkę do płaczu. To było dla niego za wiele.
-Niall - zaczęła dziewczyna słabym głosem - To już koniec. Po tych słowach odwróciła się i po prostu uciekła. Nie chciała dłużej na niego patrzeć. Bała się, że znowu go pokocha. Jednak to nie było możliwe. Ona nadal go kochała. Pomimo wyrządzonej przez niego krzywdy.Chłopak stał tam jeszcze przez kilkadziesiąt sekund i patrzył, jak drobna postura blondynki powoli znika. Nie wiedział, co teraz stanie się z jego życiem. Nie wiedział, co będzie jutro. Nie dopuszczał do siebie myśli, że jutro obudzi się w łóżku sam. Wiedział tylko, że pozwolił odejść jemu całemu światu. Mówią, że miłość zawsze zwycięży i nie podda się, kiedy nastąpi tak zwany kryzys w związku. Jednak czy miłość przewiduje zdrady i kłamstwa? 
''Są ta­cy, którzy uciekają od cier­pienia miłości. Kocha­li, za­wied­li się i nie chcą już ni­kogo kochać, ni­komu służyć, ni­komu po­magać. Ta­ka sa­mot­ność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od sa­mego życia. Za­myka się w sobie.''